Edward Carey „Mała. Światu znana jako Madame Tussaud”,
książkę wydało w 2020 roku wydawnictwo Prószka i S-ka, tłumaczenie z języka
angielskiego Tomasz Wilusz.
Pierwsze zdanie tej niezwykłej historii składa się z ponad 90
słów, żadne z nich nie jest zbędne. Książka ma ponad 500 stron, tekst jest dopełniony rysunkami
wykonanymi grafitem, węglem oraz czarną kredą.
W źródłach przeczytamy: Tussaud – artystka wizualna,
autentyczne nazwisko Anne Marie Groshotz.
W jaki sposób Edward Carey, angielski dramaturg i pisarz,
wpadł na pomysł tej historii? Okazuje się, że w młodości pracował w gabinecie
figur woskowych Madame Tussaud w Londynie i to miejsce stało się zaczątkiem tej
opowieści.
„Piętnaście lat mi zajęło, żeby ukończyć tę książkę. Choć
oparta na autentycznych wydarzeniach i opowiadająca o autentycznych postaciach,
to jednak niektóre z nich, jak na przykład Marie Groshotz czy Philip Curtis
pozostawiły po sobie dość niejasne relacje, pozwoliłem więc sobie uzupełnić
pewne luki”.
Marie przychodzi na świat w 1761 roku, jako bardzo wątłe
dziecko, które jednak utrzymało się przy życiu. Od razu poznajemy
charakterystyczne dla jej twarzy dwa elementy: duży nos i wydatny podbródek,
które staną się „zbroją na życie” oraz „wiernymi towarzyszami”, w pewien sposób
zdeterminują jej los. Dorastając w bardzo biednym domu uczona jest
pracowitości, wie, że musi sobie poradzić, jednocześnie matka zachęca ją, żeby
odkryła w sobie co potrafi, że każdy coś takiego ma. W wieku 5 lat dostanie od
matki lalkę składającą się z samych patyków, nada jej imię Marta i będzie ona
towarzyszyć jej przez całe życie, stając się pierwszą „prawdziwie bliską
istotą”.
Marie jest pracowita, obowiązkowa, bardzo ciekawa świata, spostrzegawcza,
zauważa np. że lalka składa się z 7 patyków połączonych w określony sposób,
ale też, że na twarzy matki pod okiem znajduje się malutki pieprzyk. Te cechy
charakteru splotą się idealnie z tym, co przyniesie jej życie.
Po śmierci ojca, żeby przeżyć, Marie z matką przenoszą się ze
wsi do miasta – Berna (Szwajcaria) – mają prowadzić dom doktora Curtisa.
Zarówno dom jak i jego gospodarz byli bardzo specyficzni.
Doktor Curtis zajmował się tworzeniem odlewów anatomicznych z
pszczelego wosku na potrzeby Berneńskiego szpitala, z którego dostarczano
„obiekty” – części ludzkiego ciała – często po przebytych chorobach. Przejął
to zajęcie po ojcu i był nim zafascynowany. Ludzie przez to go unikali, bali
się go, zdawał sobie z tego sprawę, dlatego bardzo cieszył się z towarzystwa
Marie i jej matki, która jednak nie potrafiła odnaleźć się w nowym otoczeniu i
„przestała być”, jak nazwał jej śmierć Curtis.
Curtis był doskonałym rzemieślnikiem w swoim fachu, znał
budowę anatomiczną człowieka, robiąc odlew danego narządu, był niezwykle
dokładny i wyczulony na każdy szczegół. Jego pracownia mieściła się w domu. To
on wpadł na pomysł, żeby zrobić odlew głowy Marie w celach edukacyjnych, co
stanie się w późniejszym czasie źródłem ich bogactwa i sławy, upadku i odrodzenia.
On pokazał Marie niezwykłe możliwości pszczelego wosku, który według niego
„jest obrazem, jest pamięcią, jest historią”, „ta substancja łaknie
osobowości”. Wytłumaczył każdy etap tworzenia odlewu, zaznajomił z narzędziami,
których używał, nauczył rysunku i ludzkiej anatomii.
To miejsce i jego gospodarz ukształtują Marie, rozwiną jej
talent, wskażą drogę, którą odważy się pójść. Nie przerazi się jej, oswoi
strachy, by zaspokoić swoją ciekawość, rozwinie wyobraźnię, cały czas mając w
głowie słowa matki: musisz być potrzebna,
użyteczna. Spotkanie Curtisa będzie początkiem jej niesamowitego życia, a
woskowe głowy symbolem czasów, w których przyszło jej żyć.
W tej opowieści jest wszystko: bieda i bogactwo, władza i
poddaństwo, piękno i brzydota, przepych i głód, czułość i bezwzględność, miłość
i śmierć, jak ktoś słusznie zauważył, jest ona jednak niezwykłą afirmacją
życia.
„Jest taki stan między życiem a śmiercią, zwie się gabinetem figur woskowych”.
Oczywiście mamy tę książkę w zbiorach biblioteki i bardzo
polecamy poświęcić jej czas.
Ag.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz