*pisownia oryginalna*

M. Pietrzak


Był piękny zimowy dzień, śnieg padał i cały świat zmieniał się w cudną białą krainę. Uwielbiam święta, mimo że żadnych nie spędziłam z moją prawdziwą rodziną. Jestem pochodzenia kolumbijskiego, a mieszkam z polską rodziną i to też… nie z „normalną” rodziną…

Wszystko zaczęło się od dnia moich narodzin. Moja mama, nawet nie znam jej imienia, była podobno bardzo piękna i miła, lecz niestety umarła przy porodzie. Mój tata był zdruzgotany po śmierci ukochanej, a nieszczęście chciało że i on zmarł tego samego dnia. Byłam sama w szpitalu jako osierocone dziecko. Lekarze nie widzieli innego rozwiązania i powiedziała, że znajdzie godny dom dla takiej pięknej dziewczynki (nie żebym się chwaliła, ale wszyscy tak mówili). Pielęgniarka dzwoniła do wszystkich jej znajomych, przyjaciół, niestety nikt nie chciał ot tak przygarnąć dziecka. Jednak po godzinie do szpitala przyszła około czterdziestoletnia kobieta, wstąpiła po receptę do lekarza. Słyszała plotki o osieroconym noworodku i ciekawość zaprowadziła ją na oddział z małymi dziećmi. Podobno jak mnie ujrzała, to od razu chciała mnie wziąć do domu! Pielęgniarka i lekarze oczywiście sprawdzili, czy moja nowa „mama” ma miejsce, środki i chęci do zajmowania się dzieckiem. Oczywiście wszystko było jak w bajce, wymogi spełniała i mogłam z nią wrócić do jej domu. W domu czekała na nas niewiedząca o niczym trzynastoletnia Emily, córka mojej mamy.

Emily nie ucieszyła się za bardzo z mojego widoku, wcześniej była jedynaczką, a nagle musiała się podzielić miłością i domem z nieznajomym bachorem… Mama nie zwróciła na to uwagi i zajęła się wymyślaniem dla mnie imienia. Po jakimś czasie wpadła na imię Karolina, ale Emilce nie bardzo się spodobało i zaproponowała pseudonim Coco, który pasuje do mnie dzisiaj jak ulał!

-Coco!- krzyknęła mama – pójdź proszę na strych po ozdoby świąteczne!

Po tej prośbie, zupełnie nieświadoma, otworzyłam drzwiczki i z impetem przed moją twarzą wylądowała drabina prowadząca na strych. Krzyknęłam ze strachu, bo każdego roku zapomniałam o tej nieszczęsnej drabinie! Okropny kurz był wszędzie i oczywiście na mnie wylądował również. Już za tydzień piękne święta! Przyjedzie do nas cała „moja” rodzina, wszyscy zjemy pyszne pierogi i inne magiczne specjały mamy, w tym roku Emily do nas przyjedzie. Tak… już od pięciu lat nie mieszka z nami i nie przyjeżdża nas odwiedzać. Mama przez to strasznie posiwiała. Ja nawet nie pamiętam, jak Emily wygląda i na pewno ona wyjechała przeze mnie. Nigdy mnie nie lubiła, a ja chciałam się tylko zaprzyjaźnić…

Wzięłam pudła z bombkami, świeczkami, mikołajami i przeróżnymi reniferami i bardzo wolno zeszłam po drabinie. Gdy byłam już w salonie, spojrzałam w lustro, po prostu duch! Na moich czarnych włosach kłębki kurzu się wygodnie usadowiły i nawet na rzęsach miałam kurz. Nie wiem, jak to możliwe, że się nie popłakałam i że moje bursztynowe oczy to wytrzymały.

Zaczęłam dekorować salon. Wieszałam już ozdoby na choinkę, ustawiałam figurki reniferków i zapaliłam świąteczne lampki. Kiedy skończyłam, poszłam uczyć się fizyki. Ogółem tamten tydzień szybko zleciał i wszystko się udało, nadeszła wyczekiwana Wigilia! Do naszego domu przyjechała ciocia Kinga i wujek Kamil, którzy jak co roku zostają u nas na parę dni. Zdziwiłam się bardzo, że była 12, a Emily jeszcze nie przyjechała.

- Mamo - powiedziałam - a co z Emily?- mama oderwała się od ostatnich przygotowań.

- Emily nie wie, czy przyjedzie- powiedziała mama.

Zauważyłam, że do jej oczu napływają łzy. Mama tak bardzo się cieszyła, że córka po latach ją odwiedzi w ten magiczny dzień, a marzenie mogło się nie spełnić.

Chciałam jakoś udobruchać mamę, ale niestety wiedziałam, że tylko przyjazd córki ją ucieszy. A nikt nie wiedział, czy to będzie możliwe.

W salonie już panował świąteczny nastrój , ciocia Kinga obdzwaniała cała rodzinę i pytała, czy przyjadą, a wujek naprawiał najstarsze na świecie lampki, które jak zwykle się psuły.

- Kamilu- powiedziała ciocia – może mógłbyś nie być takim skąpcem i kupić swojej siostrze nowe lampki?- wujek Kamil się oburzył. Powiedział, że jak chce, to niech sama wydaje pieniądze na niepotrzebne rzeczy i że naprawianie lampek to już bożonarodzeniowa tradycja rodziny Bukowskich. Ciocia do niego podeszła, postukała w jego odstający brzuch i pogłaskała jego łysą głowę.

- Och ty mój kochany zgredku- powiedziała i wyszła z pokoju, aby wykonać parę telefonów ze świątecznymi życzeniami. Była już 19, czas na Wigilię! Poszłam założyć piękną czerwoną sukienkę, która podkreśla moje ciemne włosy, które zostawiłam rozpuszczone. Na dole zobaczyłam, jak moja rodzinka się odstawiła. Ciocia miała fioletową suknię i siwe włosy spięte w kok, a wujek miał niebieską koszulę. W tym samym momencie, kiedy chciałam powiedzieć wujkowi, żeby może guziczek pod szyją odpiąć, by się nie udusił, do domu wbiła najmniej lubiana chmara w dziejach - kuzynostwo Jabłońskich! Jest ich ośmioro z czego: jedna blondynka nastolatka Magda, 10-letni kłótliwy Karol, trzyletni Kubuś, który zwala bombki z choinki, 14-letni Jakub, nie jest aż taki nieznośny i ma urocze piegi i kręcone czarne kędziorki… i zawsze przyjeżdżają z dwoma wielkimi wilczurami! Ich rodzice nie mogą opanować dzieci, a zaadoptowali takie nieogarnięte psy. Gdy byliśmy w komplecie (znaczy niestety bez Emily), zaczęliśmy dzielić się opłatkiem. Gdy podchodziła do mnie mama, z HUKIEM wbiegła Emily z torbą w ręku. Mama nie dowierzała, że jej córka w końcu ją odwiedziła i to z takim impetem! Emily pomalowała sobie włosy na zielono i ścięła je, nowością był też duży kolczyk w nosie. Gdy Emily podeszła do mamy, ta ją mocno uściskała.

- Chciałam ci kogoś przedstawić, ale jak jest tu tyle osób, to nie wiem, czy powinnam - Emily spojrzała na podłogę, a cała rodzina wrzasnęła, że chce poznać tego „jedynego” mojej przyszywanej siostry. Emily głośno westchnęła i wyszła na chwilę z domu. Wszyscy czekali niecierpliwie, nikt nie wiedział, że Emily ma jakąś sympatię, może dlatego tak długo jej u nas nie było? Emily weszła do domu, słyszeliśmy głosy z przedpokoju, ale nikt nie miał odwagi, by podejrzeć kto to taki. Wszyscy mówili, że spodziewają się przystojnego, wysokiego bruneta lub dobrze zbudowanego blondyna, lecz nikt tak naprawdę nie wiedział, kto jest w naszym domu. Emily weszła do salonu i wprowadziła za rękę niebieskowłosą dziewczynę.

- To wyy yy ee…-powiedził zdziwiony wujek Kamil- wy ze tylko koleżanki????.

Niebieskowłosa dziewczyna uśmiechnęła się i złapała Emily jeszcze mocniej.

- Jestem Ania i skończyłam pedagogikę i jesteśmy razem - powiedziała dziewczyna. Ciocia się zakrztusiła, mabcia zaczęła się drapać po głowie. Wujek spojrzał na nie, Emily przytuliła Anię.

- Ale szopka!!!!- krzykną wujek Kamil, a ciocia go bardzo mocno szturchnęła i wujek przestał się śmiać. Ania zaczerwieniła się i wyszła z pokoju. Emily pobiegła za nią. Spojrzałem na nich i również do nich pobiegłam. Emily płakała, Ania siedziała obok niej.

- Mówiłam ci, żebyśmy tu nie przyjeżdżały - powiedziała Emily. Ania starła łzy z jej policzka.

- Chciałaś, żebym poznała twoją mamę i ja też tego chciałam. Już się przyzwyczaiłam do takich ludzi i wiem, że gdy rodzina tego nie akceptuje, to jest jeszcze gorzej- powiedziała Ania. Emilt dała buziaka dla Ani. Usiadłam obok nich i westchnęłam.

- Znaczy to był trochę szok dla mamy, ale wujek przesadził- powiedziałam.

- Chyba będziemy wracać do domu- powiedziała Emily- tu nie jesteśmy mile widziane.

- Nie! -krzyknęłam - chcę spędzić święta z moją siostrą - pierwszy raz nie wziełam tego słowa w cudzysłów, bo ona jest moją prawdziwą siostrą!

Emily uśmiechnęła się. Wstałam i podałam jej rękę. Dziewczyny wstały i wróciłyśmy do środka. Weszłam pierwsza, nie musiałam odwieszać kurtki, bo wybiegłam po prostu w sukience(tak trochę mi było zimno).

- Mówię do wszystkich, a w szczególności do wujka Kamila- spojrzałam na niego moim morderczym spojrzeniem- wszyscy mają zaakceptować Emily i wszyscy mają być mili dla Ani!- krzyknęłam, podeszła do wujka i wypaliłam:

- Ogarnij się!

- Okej – powiedział wujek Kamil i grzecznie usiadł, nie odzywał się. Emily weszła z Anią, która od razu zbladła. Wujek zapytał, czy ktoś chce jakiś prezent. Moja siostra wtedy wstała i poszła do przedpokoju.Wróciła z prezentami dla każdego z nas! Ania spojrzała swoimi wielkimi oczami na Emily, potem na mnie i się uśmiechnęła. Ania wzięła prezent dla mnie mi go wręczyła. Otworzyłam go i było mi trochę głupio, że nic nie mam dla niej.

- To nic, nie wiedziałaś, że przyjadę - Ania była naprawdę wyrozumiała. Dostałam książkę, świeczkę i wielką orzechową czekoladę. Oczywiście reszta rodziny też dostała prezenty od Ani i Emily. Potem wszyscy zaczęli dawać sobie prezenty. Matka chmary dzieciaków, czyli Ewelina, podała pakunek cioci Kindze.

- Och kochaniutka, nie musiałaś wydawać pieniędzy. Masz tyle dzieci i powinnaś im kupować prezenty- powiedziała ciocia Kinga.

- To taki drobiazg, przecież chodzi o gest - powiedziała ciocia Ewelina.

- Aha, mhh. Czyli coś taniego - rzekła ciocia Kinga i zaczęłą otwierać paczuszkę. W środku był krem przeciwzmarszczkowy i czekolada. Ciocia Kinga się zdenerwowała.

- Czy ja według ciebie jestem starą ciotką?! Czy ja jestem cała pokryta zmarszczkami?! Czy ja według ciebie wyglądam jak jakiś potwór?! - ciocia zaczęła krzyczeć.

- Nie, nie, żebyś była potworem – powiedziała spokojnie ciocia Ewelina – po prostu chcę, żebyś wyglądała lepiej.

I ciocia Ewelina trafiła w czuły punkt. Ciotka Kinga wpadła w furię. Zaczęła krzyczeć na wszystkich, rozwalać ten krem, chciała się rzucić na ciocię Ewelinę. Nie mogłam znieść tych odgłosów, poszłam do swojego pokoju. Mój pokój był bardzo świąteczny. Miałam kolorowe lampeczki nad łóżkiem, na biurku miałam figurkę Mikołaja, miałam małą choineczkę i powieszoną jemiołę z czerwoną wstążeczką. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę detektywistyczną, którą dostałam od Ani. Do pokoju wszedł Jakub ze zwędzonym ciastem.

- Musiałem uciekać, zaczyna się robić nie niebezpiecznie- zaśmiał się chłopak.

- Hehe- zaśmiałam się- a co dokładnie się dzieje?-zapytałam.

- Ciotka wysmarowała moją mamę tym kremem, a moja mama wylała na nią kompot - powiedział Jakub - chciałem jeszcze trochę pożyć, więc uciekłem.

- Niezłe święta - odłożyłam książkę.

- Em…ja…- zaczął się jąkać - ja lubię cię, od kiedy cię poznałem. Jesteś super. Bardzo zabawna, mądra – wstałam z łóżka - i … piękna - ucichły. Podeszłam do niego bliżej.

- Podejdź pod jemiołę - powiedziałam.

- Co?- zapytał zdziwiony, ale i tak podszedł. Stanęłam obok niego i pocałował mnie.

- A my przypadkiem nie jesteśmy rodziną ?- zapytał Jakub.

- Ja jestem jakaś tam Hiszpanka czy coś, a ty jakiś tam Polak- powiedziałam i pocałował mnie znów. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy do pokoju wszedł wujek Kamil. Jedyne co usłyszałam od wujka to:

- Ale szopka!!!!!

To był perfekcyjny pocałunek pod jemiołą, a śnieg za oknem prószył… I tak zostaliśmy. Ja z Jakubem, moim chłopakiem , przyszywanym kuzynem. Teraz nie wiem, jak nazywać Ewelinę. Ale co mi tam, jestem szczęśliwa. Moja siostra jest szczęśliwa z Anią, a mama już się tak nie martwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz